„Żołnierze wyklęci” vs bandyci wyklęci

"Żołnierze wyklęci" fot. Agencja Gazeta-Agnieszka Sadowska

„Żołnierze wyklęci” fot. Agencja Gazeta-Agnieszka Sadowska

1 marca obchodzimy Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”. Tak brzmi pełna nazwa tego państwowego święta. Zwróćcie uwagę na cudzysłów przy „Wyklętych”. Został użyty także w ustawie i jak sadzę oznacza ni mniej ni więcej pewien skrót myślowy dotyczący bohaterów antykomunistycznego podziemia. Powinno determinować postrzeganie tego terminu i jego późniejsze stosowanie. Niestety tak nie jest.

Co roku właśnie w okolicach 1 marca robi się gorąco w tym temacie. Przyczyna, zwłaszcza na Podlasiu jest oczywista. Nie wszyscy „Wyklęci” byli takimi bohaterami, za jakich powinniśmy ich uważać.

Ustawa Komorowskiego

Najpewniej niewielu z tych, którzy tak głośno podkreślają swoje przywiązanie do patriotycznych wartości (jednocześnie odmawiając ich innym) i jeszcze głośniej krzyczą „Chwała Wielkiej Polsce” i tym podobne hasła, wie o pewnym interesującym fakcie. Otóż ustawę ustanawiająca Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” przyjęto w 2011 roku w Sejmie, w którym większość miała znienawidzona obecnie przez „pewne środowiska” Platforma Obywatelska, a Prezydentem był Bronisław Komorowski. Tak, ten Komorowski, o którym wspomniane w poprzednim zdaniu „pewne środowiska” nie mówią inaczej niż „Komoruski”. Wątkiem na odrębną notkę jest sam fakt ustanowienia tego święta. Jest to szczególnie interesujące w kontekście tego do czego i przez kogo jest w ostatnich latach wykorzystywane…

Żołnierze wyklęci – ustawa z ustanawiająca Narodowe Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych”

„Żołnierze wyklęci”? Nie wszyscy.

Zacznę od osobistej refleksji. Szanuję tych wszystkich, którzy w dobrej wierze uczestniczą w oficjalnych uroczystościach, zbiórkach, apelach, akademiach, biegach, marszach i tym podobnych związanych z datą 1 marca. Słowem kluczem jest „uczestniczenie w dobrej wierze”. Jak patrzę na flagi ONRu i innych skrajnych organizacji na wydarzeniach związanych z obchodami Dnia „Żołnierzy Wyklętych” tej dobrej woli dopatrzeć się nie mogę. Zwłaszcza jeśli pojawiają się hasła o rzekomym bohaterstwie wyklętego pod pseudonimem „Bury” (o czym więcej za chwilę)

Idea oficjalnego święta tzw. „Żołnierzy Wyklętych” która ostatecznie znalazła się w ustawie z roku 2011, w zamierzeniu autorów miała być krokiem w dobrym kierunku do uhonorowania podziemia niepodległościowego walczącego z Sowietami po 1944. Chciałbym także podkreślić, że najwyższym szacunkiem darzę prawdziwych patriotów, którzy różnymi metodami (niekoniecznie jako bandy leśne) postanowili przeciwstawiać się narzuconemu siłą po II WŚ systemowi.

W tym momencie pojawia się problem, bo nie wszyscy, na to miano zasługują. Zwłaszcza na Podlasiu, gdzie niestety nie wszyscy „żołnierze wyklęci” chlubnie zapisali się w historii Rzeczpospolitej. Co więcej temat „wyklętych” na Podlasiu pojawia już od końca stycznia każdego roku, kiedy przypada rocznica tragicznego w skutkach rajdu Romualda Rajsa ps. „Bury”.

To właśnie postać wspomnianego „Burego” jak zwykło się mówić „budzi pewne kontrowersje”. Osobiście jestem przeciwny takiej narracji. „Bury” był bandytą, a jego działania zostały wyraźnie ocenione przez Instytut Pamięci Narodowej w komunikacie z 2005 roku gdzie wprost padają słowa o ludobójstwie.

Spośród wszystkich wymienionych powyżej motywów, które determinowały działania „Burego” i części jego podwładnych, czynnikiem łączącym było skierowanie działania przeciwko określonej grupie osób, które łączyła więź oparta na wyznaniu prawosławnym i związanym z tym określaniu przynależności tej grupy osób do narodowości białoruskiej. Reasumując zabójstwa, i usiłowania zabójstwa tych osób należy rozpatrywać jako zmierzające do wyniszczenia części tej grupy narodowej i religijnej, a zatem należące do zbrodni ludobójstwa, wchodzących do kategorii zbrodni przeciwko ludzkości. 

Nie kwestionując idei walki o niepodległość Polski prowadzonej przez organizacje sprzeciwiające się narzuconej władzy, do których należy zaliczyć Narodowe Zjednoczenie Wojskowe należy stanowczo stwierdzić, iż zabójstwa furmanów i pacyfikacje wsi w styczniu lutym 1946 r. nie można utożsamiać z walką o niepodległy byt państwa, gdyż nosi znamiona ludobójstwa. W żadnym też wypadku nie można tego co się zdarzyło, usprawiedliwiać walką o niepodległy byt Państwa Polskiego. Wręcz przeciwnie akcje „Burego” przeprowadzone wobec mieszkańców podlaskich wsi, wspomagały komunistyczny aparat władzy i to przede wszystkim poprzez obniżenie prestiżu organizacji podziemnych, dostarczenie argumentów propagandowych o bandytyzmie oddziałów partyzanckich. Bez wątpienia też wspomagała realizację umowy rządowej o przesiedleniu z Polski osób pochodzenia białoruskiego. Co prawda można uznawać, że akcja przesiedleńcza realizowała hasło narodowe „Polski dla Polaków” ale w tym okresie sprzyjała bardziej dążeniom polskich i radzieckich komunistycznych organów państwowych.
Działania pacyfikacyjne przeprowadzone przez „Burego” w żadnym wypadku nie sprzyjały poprawnie stosunków narodowych polsko – białoruskich i zrozumienia walki polskiego podziemia o niepodległość Polski. Przeciwnie tworzyły często nieprzejednanych wrogów lub też rodziły zwolenników dążeń oderwania Białostocczyzny od Polski. Żadna zatem okoliczność nie pozwala na uznanie tego co się stało za słuszne.

„Bury” na sztandarach…

Wobec powyższego powstaje uzasadnione pytanie dlaczego akurat „Bury” jest tak gloryfikowany w „pewnych środowiskach”. Przykładem niech będą ostatnie marsze narodowców i nacjonalistów w Hajnówce z roku 2017 i 2016 gdzie postać „Burego” była jedną z centralnych postaci. W Hajnówce oraz okolicach Romuald Rajs kojarzy się jednoznaczne – bandyta i morderca.

Co musi siedzieć w głowach u niektórych niemądrych ludzi, żeby akurat „Burego” brać na sztandary ciężko jest sobie racjonalnie wytłumaczyć. Możemy się tylko domyślać i wnioski niestety nie są budujące. Wśród możliwych odpowiedzi pojawia się pogarda dla mieszkających na Podlasiu mniejszości, chęć prowokacji, brak empatii i czysta ludzka złośliwość. Ile buty i wspomnianej pogardy dla uczuć trzeba w sobie mieć, żeby idąc w marszu po Hajnówce krzyczeć „Bury nasz bohater” to także nie sposób zrozumieć.

Tym bardziej, że prawdziwych bohaterów nie trzeba szukać daleko. Zamiast bandyty „Burego” są zdecydowanie lepsze i bardziej godne nazwiska. Wszystkim, którzy tak bardzo chcą maszerować przez Hajnówkę (oraz każde inne miasto i miasteczko) i przy okazji chwalić „wyklętych” podrzucam kilka nazwisk do okrzyków i skandowania. Od „Burego” zdecydowanie lepszymi przykładami do umieszczenia na sztandarach są Witold Pilecki ps. „Witold”, August Emil Fieldorf ps. „Nil” czy nasz, podlaski, były komendant Białostockiego Okręgu ZWZ-AK Władysław Liniarski ps. „Mścisław” – by wspomnieć tylko o tych trzech.

Nie wiem czy wspomnieni wyżej byliby zadowoleni z faktu, że ich nazwiska są wykrzykiwane przez pogrobowców przedwojennego ONRu, endecji i tym podobnych. Interesujące jest też czy byliby zadowoleni z samej frazy „żołnierze wyklęci”…

Władysław Liniarski ps. "Mścisław"

Władysław Liniarski ps. „Mścisław”

Witold Pilecki ps. "Witold"

Witold Pilecki ps. „Witold”

August Emil Fieldorf ps. "Nil"

August Emil Fieldorf ps. „Nil”

W Narodowy Dzień Pamięci „Żołnierzy Wyklętych” Cześć i Chwała prawdziwym bohaterom! 

Prawdziwi bohaterowie nie walczyli o „wielką Polskę katolicką”, „Polskę dla Polaków”. Odrzucali także koncepcję państwa narodu polskiego. Prawdziwi bohaterowie walczyli o sprawiedliwą, otwartą i przede wszystkim demokratyczną Rzeczpospolitą!

Ps. Warto też zaznajomić się z Testamentem Polski Walczącej.

Radek Puśko

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *