Uchodźcy i imigranci
Temat uciekinierów z ogarniętego wojną Bliskiego Wschodu nie schodzi z czołówek mediów tradycyjnych i elektronicznych. Temat jest też mocno komentowany – nie tylko przez wyważonych z natury komentatorów i komentatorki, ale także przez tzw. internet. Mylone są pojęcia, jednego dnia coś jest faktem, a drugiego okazuje się, że to manipulacja. Wszyscy są rozemocjonowani, a jak wiadomo emocje bywają złym doradcą.
Spójrzmy więc na obecną sytuację uchodźców chłodniejszym okiem. Już na samym początku warto zdać sobie sprawę z ważnej kwestii. W mediach niemal nieustannie przewijają się frazy o uchodźcach i imigrantach. Nikt nie zwraca uwagi, że są to odrębne kategorie. Wystarczy zajrzeć do Słownika Języka Polskiego, google czy wikipedii. O ile uchodźca to ktoś, kto opuszcza swoje miejsce zamieszkania w obawie przed prześladowaniami, to imigrant to osoba, która przybyła zza granicy do innego kraju w celu osiedlenia się (na czas określony lub na stałe). Warto mieć z tyłu głowy to rozróżnienie.
Na kwestie uchodźstwa i imigracji można także patrzeć przez pryzmat osobistych poglądów oraz racji stanu i możliwości danego państwa. Ktoś może wykazywać się tak daleko posuniętą empatią (wersja dla ateistów) czy chrześcijańskim miłosierdziem (wersja dla wierzących), że sprawa przyjęcia kogoś pod swój dach (uchodźcy) jest tak oczywista, że nie wymaga rozwijania. Osobiście wyznaję zasadę o byciu po prostu przyzwoitym i każdemu, kto wyciąga rękę, zwłaszcza jeśli we własnej ojczyźnie był prześladowany, należy pomóc i swoją rękę podać.
Inną kwestią jest imigracja. Tutaj można mieć wątpliwości czy absolutnie wszystkich chętnych należy przyjmować „jak leci”. O ile z miejscem w naszym Państwie nie powinno być problemu, to powstaje pytanie „co dalej?”. Musimy wypracować odpowiednie programy przyjmowania imigrantów, zwłaszcza w obliczu czekającej nas katastrofy demograficznej, programy wdrażania na rynek pracy, poznawania języka, kultury itp. Tego wszystkiego w naszym państwie, wedle mej wiedzy, brakuje. Na bazie ostatnich kilku zdań odnosi się wrażenie, że można być bliskim tezie „imigracja stop” lub „imigracja tak, ale nie wszyscy”. Rodzi się we mnie jednak dysonans poznawczy pisząc takie rzeczy. Jak to jest, że jak Polak pojechać na Niemiec czy UK (typowa migracja ekonomiczna) to dobrze, ale jak Syryjczyk, Kurd itp. przyjechać do Polski to źle. Sorry, ale ponad 2 miliony naszych rodaków, którzy wyjechali z Polski, będąc klasycznym przykładem wspomnianej migracji ekonomicznej, powinno wytrącać z rąk argumenty przeciwnikom przyjmowania imigrantów (o uchodźcach nie wspomnę).
Kolejną kwestią jest swoiste wymuszanie pewnych postaw. Zarówno jedna, jak i druga strona – ci, co chcą przyjmować uchodźców, jak i ci, którzy tego nie chcą – stosują przedziwną presję na ludziach z ich bliższego i dalszego otoczenia. Czasami dochodzę do wniosku, że na tym przykładzie po raz kolejny mogę stwierdzić, że gdzieś zatraciliśmy umiejętność normalnej zdrowej dyskusji w oparciu o argumenty, własne przekonania, odczucia i kulturę osobistą. Nie chcę wracać do wątku hejtu, który możemy znaleźć w internecie. Wiele przypadków kwalifikuje się do prokuratury i prokuratura powinna się tym zajmować. Niemniej jednak jeśli ktoś w sposób kulturalny wyraża pogląd, że nie chce przyjmować uchodźców i imigrantów, to nie nie zgadzam się na nazywanie takich ludzi faszystami, ksenofobami i islamofobami. Podobnie nie ma mojej zgody na nazywanie lewakami, lewactwem, fanami „ciapaków” czy zwykłymi zdrajcami tych ludzi, którzy wyrażają wolę przyjęcia uchodźców.
Jeśli powyższy tekst przekonał kogoś, że warto pomóc to super. Jeśli ktoś mimo wszystko zostanie przy swoim, to oczywiście rozumiem. Nikogo z powodu braku woli przyjęcia tych, którym trzeba pomóc, nie mam zamiaru wyzywać od faszystów. W zamian proszę o nienazywanie mnie i ludzi mi podobnych zdrajcami i lewakami.
Ps. Starałem się unikać w swoim, mam nadzieję spokojnym i wyważonym tekście, argumentów religijnych. Jednego jednak nie można i nie da się pominąć. Wszystkim katolikom przypominam, że Papież Franciszek zapowiedział Rok Miłosierdzia. Start planowany na 8 grudnia 2015 roku, zakończenie 20 listopada 2016. (chociaż ufam, że po tej dacie, ci którzy słuchają głosu Franciszka nie przestaną pomagać). A co to takiego miłosierdzie, to chyba wyjaśniać nie muszę.
Radek Puśko