Życzliwość zamiast nienawiści – wieś Zaleszany
70 lat temu, na przełomie stycznia i lutego 1946 r., odział pod dowództwem Romualda Rajsa ps. „Bury” dokonał pacyfikacji kilku podlaskich wsi w okolicach Bielska Podlaskiego. Mieszkańcy m. in. wsi Zaleszany 29 stycznia obchodzą rocznicę tamtych tragicznych wydarzeń.
W imię pamięci, przywracania historycznej prawdy i ducha podlaskiej wspólnoty postanowiłem wybrać się na zaleszańskie uroczystości. (Dziękuję przy okazji redaktorom Marcinowi Kąckiemu i Karolinie Słowik za podwózkę).
Pamięć we wsi o zbrodni jest żywa i stale pielęgnowana. Rozmawiając z ludźmi odnieść można wrażenie, że ból dalej jest ogromny. Jedna z osób, z którymi miałem przyjemność zamienić kilka słów powiedziała mi, że co my winni, przecież my byli żadne komunisty ni żadne szpiegi. Mimo tego w wiosce nie czuć było nienawiści – wprost przeciwnie widać było ogromną ludzką życzliwość, mimo łez na twarzach gospodarzy i gospodyń dostrzegalny był uśmiech.
Główne obchody odbyły się pod krzyżami, starym postawionym lata temu ku upamiętnienia wydarzeń i nowym ufundowanym przez byłego posła Czykwina. Po modlitwach ze szczególną uwagą wysłuchałem wspaniałej mowy o. Mikołaja Kiełbaszewskiego, który – jak sam podkreślał – na parafii jest od 52 lat. Ojciec Mikołaj do wszystkich zgromadzonych niezwykle pięknie mówił o wspólnocie, o tym, że powinniśmy być tu, na naszym Podlasiu, jednością, że jesteśmy dziećmi tego samego Boga i modlimy się pod tym samym krzyżem. Język, którego przy tym używał był w maksymalnym stopniu jednoczący, wkluczający i podkreślający znaczenie podlaskiej WSPÓLNOTY.
Po modlitwie udaliśmy się do nowej, pięknej, wiejskiej świetlicy, gdzie gospodynie przygotowały wszystkim zgromadzonym lokalne specjały. Pierwszy głos zabrał Siaroża Niczyporuk i wśród wątków, które poruszył była także kwestia odszkodowań za zbrodnie oddziału Burego. W płomiennej przemowie dal wyraźnie do zrozumienia, że nie zależy mu na pieniądzach, a na godności i prawdzie. Głos po nim zabrał Pan Zygmunt, jeśli dobrze usłyszałem, katolik przybyły na uroczystość specjalnie z Czeremchy, który oddał hołd pomordowanym w 1946 roku. Obaj Panowie po swoich przemówieniach dostali brawa.
Chciałbym na koniec podkreślić i wrócić do wątku, który poruszyłem na początku tekstu. W ludziach mieszkających obecnie w Zaleszanach (pokolenie naszych babć i dziadków, ludzi często w okolicach 90 roku życia) będących jednocześnie strażnikami bolesnej pamięci, nie dało się zauważyć cienia nienawiści. Mnie, przyjezdnego z Białegostoku, otoczyła życzliwość i ciepło starszych osób. Tyle dobrej woli i szacunku do obcego (a byłem we wsi z pewnością obcy) od dawna nie doświadczyłem.
Życzyłbym sobie i chciałbym, aby podobnie było z drugiej strony, wśród ludzi, dla których „Bury” jest bohaterem. Bez rozliczenia naszej przeszłości i bez dobrej woli, niezwykle ciężko będzie nam budować naszą podlaską Wspólnotę. Pojawiają się także głosy, aby dać sobie spokój z przeszłością i iść do przodu (jak to miało miejsce na ostatniej debacie o mniejszościach narodowych z udziałem Adama Bodnara, Rzecznika Praw Obywatelskich). Tak, niewątpliwie trzeba iść do przodu. Jeśli jednak nie będziemy pamiętali o przeszłości i się z nią nie zmierzymy/rozliczymy, to niestety zbyt daleko nie zajdziemy. Wracając do słów ojca Mikołaja – wszyscy na Podlasiu powinniśmy być jednością.
Relację z obchodów rocznicy pacyfikacji wsi znaleźć można także w materiale TVP Białystok w Obiektywie 29.01.2016. (od 17.10 sek)
PS. Do Białegostoku wróciłem także okazją za co choroszym czaławiekom i dobrym duszom, kolegom z Partii Razem serdecznie dzięki.
Radek Puśko