Czarny protest w Białymstoku.
Kolejny raz w przestrzeni publicznej naczelnym tematem, za sprawą projektowanej, nowej ustawy, stała się aborcja. W związku z czym, jak Polska długa i szeroka, przetaczały się tzw. czarne marsze i protesty przeciwko projektowi nowego prawa zaostrzającego (i tak już rygorystyczne) prawo aborcyjne. Czarny protest odbył się także w Białymstoku.
Cieszy na pewno frekwencja wczorajszego (3.10.2016) marszu. Od czasów protestów przeciwko ACTA sprzed 4 lat, chyba żaden temat, tak mocno nie pobudził, zwłaszcza białostoczanki, do wyjścia na ulice. Wedle różnych szacunków we wczorajszym białostockim marszu i demonstracji uczestniczyło ok. 1000 osób. Co także ważne – zarówno marsz i jak demonstracja przebiegły bardzo spokojnie i bez żadnych incydentów, mimo obecności przedstawicieli Młodzieży Wszechpolskiej oraz tzw. ruchów „prolife”. (o tym dlaczego prolife umieściłem w cudzysłowie w dalszej części tekstu).
Argumentum ad Hitlerum (tzw. Prawo Godwina)
Chciałbym zwrócić uwagę na argumenty jakie padają z obu stron tego ideowego sporu. Otóż w Białymstoku czarny protest, podobnie zresztą jak chyba w innych miastach Polski, nie odbywał się pod hasłami zabijania nienarodzonych dzieci. Właśnie takie argumenty często są zarzucane przeciwnikom i przeciwniczkom nowej ustawy. Byłem na wczorajszej demonstracji na Rynku Kościuszki w Białymstoku i nie słyszałem ani jednej wypowiedzi chwalącej aborcję. Przeciwnie – padło mnóstwo mądrych i roztropnych słów o tym, że aborcja sama w sobie jest zła i jest dla kobiet wydarzeniem traumatycznym.
Padło także wiele słów o wolności wyboru. I to jest oczywistym clou problemu. Otóż są przypadki, że aborcja jest wręcz konieczna, aby uratować zdrowie (życie!) kobiety lub płód ma tak nieodwracalne zmiany, że umrze zaraz po urodzeniu. Ciąża, może także pochodzić przecież z gwałtu. W takich wypadkach to tylko i wyłącznie kobieta powinna podejmować decyzję czy chce urodzić czy nie. Wolność wyboru polega na tym, że jeśli ktoś wierzy i próbuje żyć zgodnie z zaleceniami Kościoła Katolickiego, to ciążę donosi, a jeśli komuś nauki KK są obce lub ich nie podziela to zdecyduje się na zabieg usunięcia ciąży. Co więcej – w Polsce nie ma także nakazu aborcji. Jeśli płód pochodzi z czynu zabronionego lub ma wady, żadna kobieta nie jest do aborcji przymuszana jeśli wystąpią powyższe. Te „złe feministki, abortyści, komuniści, lewacy” itp. nie zmuszają Pań do usuwania ciąż, które zagrażają ich zdrowiu lub życiu. Przez analogię, dokładnie takiej samej postawy powinny oczekiwać Panie, które z powyższych powodów nie chcą urodzić. Wolność wyboru powinna działać w dwie strony. A tak niestety nie jest.
Zamiast zarzucać kobietom, które chcą mieć wybór, wszystko co najgorsze, warto zapoznać się z argumentami i przy okazji zaakceptować, że nie wszyscy podzielają pogląd tzw. „obrońców życia”. (znowu cudzysłów użyty specjalnie)
Argumenty jakie padają po stronie „prolife” wydają się momentami absurdalne. Przykłady powyżej. Wystarczy też przejrzeć i poczytać niektóre „debaty” jakie spontanicznie tworzą się chociażby w mediach społecznościowych, żeby dojść do wniosku, że doszliśmy już do pewnej granicy, za którą zaczyna się śmieszność i ciężko jest o poważną, rzeczową rozmowę.
Powtórzę raz jeszcze – oprócz zwolenników i zwolenniczek pełnej liberalizacji prawa aborcyjnego (są oczywiście takie osoby i jak sądzę jest ich sporo), zdecydowana większość wypowiadających się na wczorajszym białostockim czarnym marszu chce mieć po prostu wybór. Wolność wyboru – tyle i jak się w 2016 roku okazuje aż tyle.
Dołączam też linki, pod którymi znajdziecie filmiki z czarnego protestu w Białymstoku: Film 1, Film2, Film3.
Ps. Na koniec wyjaśnię, dlaczego wyraz „prolife” umieszczam w cudzysłowie. Otóż, nie uważam, żeby wszyscy ci, którzy tak się określają rzeczywiście chronili życie. Jeśli ktoś każe zgwałconej kobiecie rodzić, jeśli ktoś ma odwagę wmawiać kobietom, że należy rodzić dzieci, które zaraz po narodzinach umrą, jeśli w końcu ktoś mówi kobietom, że trzeba urodzić, nawet za cenę swojego życia, to wybaczcie, ale takie osoby nie są godne miana obrońców życia. Jeśli ktoś chce skazać kobietę na śmierć albo znaczący uszczerbek na zdrowiu nie może określać się mianem „prolife”.
W pełni solidaryzuję się z kobietami, które chcą mieć wybór.
Radek Puśko
Duma że Polaki tak pięknie walczą o swoją wolność!