Przedwojenne, białostockie kooperatywy mieszkaniowe
Punktem wyjścia do napisania poniższej notki jest mój osobisty, bardzo ciepły stosunek do takich instytucji jak spółdzielnie i kooperatywy, w tym również te mieszkaniowe. W wielkim skrócie – jestem fanem i zwolennikiem wszelkiej formy zrzeszania się i współpracy ludzi dla realizacji dobrego, społecznego celu. Zależy mi także na tym, aby dzięki systematycznej, obywatelskiej pracy (m.in. także dzięki temu blogowi) przywracać spółdzielniom, kooperatywom i wszystkim podobnym inicjatywom, należne im miejsce w panteonie tzw. „dobra wspólnego” jednocześnie tak zdeprecjonowanego w czasie tzw. „komuny”. Najwyższy czas naprawić taki stan rzeczy.
W Białymstoku u progu swej działalności jest obecnie Białostocka Kooperatywa Mieszkaniowa. Z inicjatywy kolegi Bogdana Pszonaka ze Stowarzyszenia Przestrzeń Publiczna oraz grupy jego przyjaciół powstaje koncepcja oddolnej budowy własnego mieszkania. Po szczegóły odsyłam do rozmowy jaką red. Monika Kosz – Koszewska z białostockiej Gazety Wyborczej przeprowadziła z Bogdanem Pszonakiem.
Kooperatywy: A przed wojną…
Zostańmy jeszcze przez chwilę w XX wieku. W III Rzeczpospolitej brakuje mieszkań. W Białymstoku także. To wielokrotnie powtarzany banał. Wyobraźmy sobie teraz, że zamiast programów typu „Mieszkanie dla młodych„, których jedną z największych beneficjentów była i jest branża deweloperska, III Rzeczpospolita promuje budownictwo spółdzielcze i wszelkiego typu społeczne, inicjatywy oddolne. Ciężko jest to sobie wyobrazić, prawda? Otóż przed wojną było dokładnie odwrotnie jak w poprzednim zdaniu. Co więcej – tego typu oddolne, społeczne działania miały oparcie i umocowanie w ustawach sejmowych! Obowiązek wspierania budownictwa mieszkaniowego oraz inicjowanie wszelkich działań zmierzających do poprawy sytuacji w tym zakresie nakładały wspomniane ustawy. Poniżej przykłady.
Powyższe zdjęcia pochodzą ze wspomnianych wyżej ustaw. W pierwszej połowie lat dwudziestych XX wieku ukazały się dwa stosowne akty prawne. W 1922 roku oraz później 1925 w polskim prawie pojawiły się ustawy pod jakże wymownym tytułem: Ustawa z dnia 26 września 1922 r. w przedmiocie rozbudowy miast oraz jej późniejsza nowelizacja Ustawa z dnia 29 kwietnia 1925 r. w rozbudowie miast. Zwróćcie szczególnie uwagę na zapisy art. 4. Gmina mogła (wręcz musiała) prowadzić samodzielną akcję budowlaną oraz pomagać spółdzielniom (kooperatywom), instytucjom społecznym, osobom prywatnym. Co ciekawe spółki wymienione są dopiero na czwartym miejscu…
Kooperatywy: „Zdobycz urzędnicza”, „Zdobycz kolejarzy”, „Zdobycz robotnicza”.
Przedwojenny Białystok oczywiście realizował (a na pewno próbował realizować) zapisy Ustawy o rozbudowie miast. Miasto liczące przed wojną ok. 107 000 mieszkańców posiadało, w przeciwieństwie do czasów obecnych, duże rezerwy terenów inwestycyjnych. Dość wspomnieć, że w tamtym czasie zabudowane było ok. 55 % powierzchni miasta.
Pierwsze próby zawiązywania inicjatyw mających na celu budowę mieszkań odbyły się w połowie lat dwudziestych. W 1924 powstały pierwsze kooperatywy mieszkaniowe założone przez urzędników miejskich mające w planie zagospodarowanie gruntów Słobody i Bażantarni. (O ile wszyscy wiemy w Białymstoku gdzie leży Bażantarnia, o tyle spieszę wyjaśnić, że tzw. Słoboda to w przybliżeniu obecne białostockie osiedle Nowe Miasto).
W 1928 roku Sąd Okręgowy w Białymstoku zarejestrował dwie kolejne kooperatywy: urzędniczą spółdzielnię mieszkaniową „Zdobycz Urzędnicza” pracowników białostockiego samorządu i spółdzielnię mieszkaniową „Zdobycz Kolejarzy” jak sama nazwa wskazuje białostockich kolejarzy. O faktach tych informowała ówczesna prasa, poniżej przedwojenny Dziennik Białostocki z 5 maja 1928.
Zwróćcie uwagę na to co było przedmiotem kooperatyw – dostarczenie członkom tanich i zdrowotnie urządzonych mieszkań na własność w domach przez Spółdzielnię wybudowanych. Wspomnieć trzeba, że Zdobycz urzędnicza miała być i częściowo została wybudowana przy ul. Podleśnej, Piwnej (Skłodowskiej) i Wersalskiej (Akademickiej). Zdobycz Kolejarzy planowała stworzyć osiedle ekonomicznych domów robotniczych, tanich w budowie i eksploatacji, a przy tym nowoczesnych i przede wszystkim spełniających wymogi cywilizacyjne. Zlokalizowano je na os. Marczuk (okolice ul. Konduktorskiej, Promiennej i Reymonta). Już w 1934 roku po wytyczeniu działek i wybrukowaniu ulic, kończone budowę 18, w większości drewnianych domów.
Rok przed zdobyczami (1927) urzędniczymi i kolejowymi, także z inicjatywy władz miejskiej powstała w Białymstoku kolejna spółdzielnia mieszkaniowa „Zdobycz Robotnicza„. Posłużono się przykładem istniejącej już wtedy warszawskiej spółdzielni o tej samej nazwie.
Bardzo ciekawy był ówczesny sposób zaplanowania inwestycji oraz przede wszystkim system kredytowy, który opierać się miał na wkładzie pracy własnej, stosowaniu oszczędności produkcyjnych i całkowitej rezygnacji z jakichkolwiek pośredników. Główne zadanie spółdzielni to budować domy dla robotników na własność na warunkach kredytu w wysokości 80 % ceny kosztu budowy, brakujące zaś 20 % pokryte będą pracą przy budowie lub w ratach gotówkowych. Zdobycz Robotniczą planowano wybudować na białostockim osiedlu Wygoda. Zamiarem było postawić 10 mieszkań dwuizbowych oraz w następnych latach 15 kolejnych. Z pierwotnych planów udało się zrealizować tylko 3 budynki, z tego do dziś zachowały się dwa pod adresami Jesienna 2 i Jesienna 2a. Poniżej na zdjęciach stan obecny.(Wybaczcie „komórkową” jakość zdjęć. Dodam, że wykonałem je 6 września 2016)
15 września przypada 89 rocznica powołania kooperatywy mieszkaniowej pod nazwą Zdobycz Robotnicza. Chciałbym powyższym tekstem oddać hołd wszystkim ówczesnym budowniczym Białegostoku. Bierzmy z nich przykład i korzystajmy ze sprawdzonych wzorców jakimi są spółdzielnie i kooperatywy.
Ps. Przy pisaniu powyższej notki korzystałem ze znakomitej książki dr hab. Małgorzaty Dolistowskiej pt. W poszukiwaniu tożsamości miasta. Architektura i urbanistyka Białegostoku w latach 1795 – 1939. Przy okazji gorąco polecam tą pozycję wszystkim interesującym się tym jak wyglądał Białystok w dawnych czasach.
Radek Puśko
Jeśli lokatorzy są życzliwi to w takiej spółdzielni można działać z powodzeniem 😉